wtorek, 27 stycznia 2015

ROZDZIAŁ III

Wiem chyba, w czym jest problem. Nie mam chęci ani motywacji. Nic Wam już nie chcę obiecywać, bo nic z tego nie wychodzi. Ma ktoś może dla mnie jakieś słowa wsparcia?

Budzę się z ogromnym bólem brzucha. Odwracam na plecy i widzę, że prześcieradło i moja koszulka są we krwi- Tylko nie to- myślę i niepewnie podciągam bluzkę mojej piżamy do góry. To, co tam widzę, sprawia, że kręci mi się w głowie. Jeden szew pękł i jest pełno ropy z krwią. Myślałam, ba, byłam pewna, że rany już się jako tako wyleczyły i zostały same blizny, że nic mi już nie zagraża. Staram się wstać, ale opadam ponownie na łóżko z sykiem. Zaczynam panikować i wyczuwam zbliżającą się hiperwentylację, ale co jak co, w tym momencie ona tylko pogorszy mój stan. Tak więc staram się uspokoić i zaczynam intensywnie myśleć. Różdżka jest za daleko, o własnych siłach nie wstanę. Nagle słyszę kroki na schodach i głos Harrego, który krzyczy do kogoś z dołu. Automatycznie wołam:
- Harry! Przyjdź tu! Potrzebuję pomocy!- w tym samym momencie wchodzi rozczochrany Potter.
- Co się dzieje Miona?- podchodzi i nagle blednie- Na Godryka! Trzeba cię zabrać do św. Munga. Dasz radę wstać?
- Gdybym mogła, już byłabym na dole- burczę. Harry puszcza to mimo uszu i mówi:
- Choć pomogę ci- lekko ciągnie mnie za ręce i podnosi, a ja czuję jak kolejna rana się otwiera. Krzyczę z bólu. Zielonooki zielenieje, stawia mnie przy ścianie i biegnie prawdopodobnie po panią Weasley. Ja zaczynam osuwać się po ścianie i mdleję. Znowu mam poczucie, że śmierć jest blisko. Gdy chcę ją złapać za rękę, ktoś mną trzęsie- Hermiono wstawaj, obudź się. Niechętnie otwieram oczy i widzę jakiegoś mężczyznę w białym kitlu. Odruchowo sięgam do swojego brzucha, ale jest cały obandażowany.
- Spokojnie, zatamowaliśmy krwawienie i zaszyliśmy. Jednakże nie wiemy, co sprawiło, że rany na nowo się otworzyły. Dlatego też skontaktowaliśmy się z twoim profesorem. Zaraz powinien tu być.
- Chyba pan nie mówi o Snapie?- pytam, błagając w duchu, żeby to był ktokolwiek inny.
- Dokładnie o nim- obdarza mnie ciepłym uśmiechem- Zaraz pielęgniarka przyjdzie i podłączy ci do kroplówki nowe leki. Teraz odpoczywaj. Usypiam. Budzi mnie huk zamykanych drzwi.
- Znowu się spotykamy Granger- uśmiecha się, mrużąc oczy.
- Jako nowy dyrektor muszę dbać o dobro moich uczniów- prycham- A teraz pozwolisz, że obejrzę twój brzuch- nie czekając na moją odpowiedź, zaklęciem zaczyna odwijać bandaż. Cały mój brzuch jest napuchnięty, czerwony i mam wrażenie, że rany są jeszcze głębiej. Mina Severusa wcale mnie nie pociesza. Sam wygląda na przejętego.- Powiedz mi, co ty sobie zrobiłaś?
- Nie mam bladego pojęcia.
                                                                        ***
Minął tydzień. Dzisiaj wychodzę z Munga. Normalnie przetrzymaliby mnie jeszcze trochę, ale się uparłam. W końcu jutro wyjazd do Hogwartu. Muszę się jeszcze spakować i przemyśleć kilka rzeczy.
- Granger, uważaj na siebie. Wiem, że pewnie będzie ci trudniej w szkole niż w przeciągu poprzednich lat. Domyślam się jak Ślizgoni będą się zachowywać w stosunku do ciebie, Pottera i Weasley'ów. Po prostu nie rób nic pochopnie i gdyby któryś przesadzał, przyjdź do mnie bez wahania. Wojna się skończyła i czy ktoś jest czystej krwi czy mugolem nie ma już znaczenia. I jeszcze do twoich zmartwień dochodzi śmierć rodziców i bliskich, problemy ze zdrowiem. Wiedz, że nie jesteś sama, są osoby, które ci pomogą- skończył i wyszedł, tak po prostu. Po raz pierwszy myślę sobie, że Snape nie jest taki zły, że to człowiek, tak samo normalny jak ja, po prostu podjął w życiu złe decyzje, ale w końcu to między innymi dzięki niemu wygraliśmy wojnę, tylko nie każdy chce w to uwierzyć...
  
                                                                   ***
- Szybko! Jest za dwadzieścia jedenasta! Wszyscy do kuchni! Deportujemy się na dworzec- krzyczy pani Weasley. Szczerze mówiąc, trochę się przestraszyłam. A ja mogę się teleportować? Nie chcę się rozszczepić...
- Pani Weasley, a co ze mną?- pytam.
- O matko Hermiono! Biegnij do samochodu, podwiezie cię- chcę iść po bagaże, ale Molly mnie powstrzymuje- My weźmiemy je, a ty leć. Za dziesięć jedenasta przekraczam próg peronu 9 i 3/4. Trzymam się za brzuch i szukam wzrokiem przyjaciół. Gdy ich nie zauważam, kieruję się do drzwi pociągu i nagle staję oko w oko z Draconem Malfoyem. Mierzymy się wzrokiem i ponownie przypomina mi się  wojna, to jak mnie potraktował, to, że jeszcze chwila i by mnie zabił. Wszystko wraca do mnie ze zdwojoną siłą i widzę, że on też nie jest obojętny. Ma łzy w oczach, ale je powstrzymuje, mi natomiast spływają po policzkach. Odsuwam się w bok i wbiegam do środka. Nie chcę, żeby reszta widziała mnie w takim stanie, więc wchodzę do łazienki. Obejmuję się za brzuch i znowu tracę kontrolę nad sobą. Nie dobrze mi, duszę się, a tu nie ma okna. Przemywam twarz zimną wodą, zmywając całkowicie makijaż. Szara skóra, zapadnięte oczy, widok nie za przyjemny. Nagle schylam się i wymiotuję do muszli. Ktoś puka, to Ron.
- Hermiona, co się dzieje? Czy ty wymiotujesz? Wpuść mnie, chcę ci pomóc, Miona...- szarpie za klamkę. Wstaję i otwieram drzwi. Widzi, że znowu mam atak duszności. Wyciąga z kieszeni reklamówkę, nie wiem, dlaczego ją tam miał. Oddycham głęboko i czuję, że już mi lepiej. Przytulam się do niego, nie hamując płaczu. A on obejmuje mnie mocno i pociesza. Potrzebuję tego, słów wsparcia. Nadal wtulona w niego, wchodzę do naszego przedziału. Harry od razu podnosi się i dopytuje, co się dzieje, Ginny robi to samo. Opowiadam im spotkanie z Malfoyem, ale pomijam fragment, w którym Draco pokazał swoje emocje. Słabo mi, więc każą mi się położyć. Leżę prawie do końca podróży. W między czasie do przedziału doszli Neville, Luna i Lavender, która od razu przykleiła się do Rona. Po rozmowie z nimi zrozumiałam, że nikt nie wie, co mi się przydarzyło podczas wojny. Myślą, że mam kilka siniaków i zadrapań. Dobrze, niech tak będzie, nie zamierzam wyprowadzać ich z błędu.

Rozdział krótki wiem, ale nie chcę zaczynać wątku Hogwartu i po chwili go przerywać. Rozumiem, że niektórych może denerwować Hermiona i jej zachowanie, że ciągle płacze, coś jej się dzieje, ma duszności itp, ale pamiętajcie, że to wszystko jest zamierzone i stopniowo będzie mijać. Notka z rodzaju tych nudnych, taka przejściówka. Kolejny rozdział? Nie wiem. Niby mam ferie, a w zasadzie ostatni tydzień ich, to tak jak pisałam wyżej, nie mam chęci, wolę poczytać książkę czy obejrzeć serial, ale staram się pisać, chociaż mam wrażenie, że to nie jest zbyt dobre. Może uda mi się wstawić jakiś krótki rozdział w weekend.