piątek, 18 lipca 2014

ROZDZIAŁ I

Nazwijmy to nudnym rozdziałem, mamy tutaj spotkanie po wojnie przyjaciół i to chyba tyle,
prawie.  Według mojej historii profesor Snape żyje.
I chcę jeszcze tutaj serdecznie podziękować za komentarze, są naprawdę motywujące i 
nie wiedziałam, że prolog wyszedł lekko wzruszający. Jednocześnie boję się,
że ten rozdział nie jest idealny.
Mam nadzieję, że Was nie zawiodę, a w szczególności Ew :))



Teleportowałam się na bagna przed dom państwa Weasley. To miejsce jest jedyne, które mogę nazwać domem. Jednakże wiele pozmieniało się, odkąd ostatni raz tu byłam. Freda już z nami nie ma i to strasznie wstrząsnęło całą rodziną. George wyjechał, nie informując nikogo dokąd, Charlie został w Rumuni, William nadal pracuje w banku Gringotta, a Percy wrócił do Ministerstwa. Molly strasznie źle zniosła ostatnie wydarzenia, a na dodatek tego fatum, Artur trafił do Świętego Munga, bo doznane obrażenia na wojnie, nie zregenerowały się. W domu została jedynie Ginny, która w końcu zaczęła chodzić z Harrym i Ron, który często przyprowadza do domu nową dziewczynę, Lavender. Po tych wszystkich zdarzeniach, nie czułam się tam dobrze, obwiniali mnie, że nie przyszłam na pogrzeb Freda, a ja nie potrafiłam udźwignąć kolejnej straty. Od zakończenia wojny nie odezwałam się do nikogo, za co też mnie posądzali, bo stwierdzili, że uciekam od problemów. Nawet nie wiedzą, jak bardzo chciałabym uciec, ale nie da się. One i tak cię dościgną i zepchną w przepaść, a ty zdajesz sobie sprawę, że nie ma ucieczki.
Zawahałam się i zapukałam. Przez dłuższą chwilę nikt mi nie otwierał. Nagle drzwi uchyliły się i ujrzałam postarzałą twarz Molly Weasley. Te wydarzenia chyba nią najbardziej wstrząsnęły, co można wyczytać z jej zgaszonych oczu.
- Hermiono, dziecko, chyba wieki cię nie widziałam- podeszła do mnie i przytuliła- Wszystko u ciebie w porządku?- zapytała smutno. Wiedziała, że nie.
- Bywało lepiej, a u Pani?- zawahała się.
- Gorzej jeszcze nie było- westchnęła i przepuściła mnie w drzwiach- Ginny, Harry, Ron zobaczcie, kto zjawił się!- krzyknęła i z góry dało się słyszeć jakieś hałasy.
- Hermiona!- pisnęła Ginny, kiedy już do mnie podbiegła i rzuciła mi się na szyję- Tak się martwiłam- szepnęła i głos jej zadrżał.
- Wiem, mogłam dawać więcej znaków, ale potrzebowałam czasu- wtuliłam się w nią mocniej- A wy nie przywitacie się?- rozłożyłam ręce i Harry podszedł, wtulając się.
- Zostawię bez komentarza twoje zachowanie względem nas- wyszeptał.
- Poproszę- uśmiechnęłam się czule, mimo wszystko tęskniłam za nimi strasznie. Ron niepewnie na mnie spojrzał, nie wiedząc zbytnio, co zrobić. Podeszłam do niego i zamknęłam w niedźwiedzim uścisku- Ciebie też dobrze widzieć.

****

- Opowiadaj Miona, co robiłaś przez ten cały czas- pociągnęła mnie Ginny do swojego pokoju, a Ron z Harrym poszli pomóc przy obiedzie.
- Próbowałam oderwać się od tego wszystkiego, zapomnieć, ale nie da się. Cokolwiek będziesz robić i tak się nie wymkniesz przeszłości, ona nie daje o sobie zapomnieć- oznajmiłam smutno, patrząc w okno.
- Wiem- było jedynym, co powiedziała.

****

Posiłek minął w cichej atmosferze. Nikt nic nie mówił, wszyscy byli pochłonięci w swoich myślach. Gdy skończyliśmy jeść, zgłosiłam się na ochotnika do pomocy przy sprzątaniu. Kiedy zaczęłam zmywać, Harry z Ginny wybrali się na Pokątną, zabierając przy okazji Rona i Lavender. Natomiast pani Weasley pojechała do męża, tak więc zostałam sama, znowu. Miałam wrażenie, że to uczucie ogarnia mnie coraz częściej. Dużo pozmieniało się, widzę ten dystans pomiędzy nami. W czasie wojny zeszłam się z Ronem. Jednakże nie mogliśmy się dogadać, na ten moment zwalam to na nasze wybuchowe temperamenty. Gdy lada chwila miała zacząć się ostateczna bitwa, obiecałam mu, że schowam się i przeczekam ją. Oczywiście nie posłuchałam go. Wkroczyłam w najgorszym momencie, bo nagle zaczęły lecieć do mnie zaklęcia z różnych stron. Broniłam się, odbijałam je. Niestety ktoś zaszedł mnie od tyłu i rzucił zaklęcie. Opadłam na ziemię, czując, jak wykrwawiam się. Spojrzałam na swój brzuch, był cały pocięty. Szepnęłam do siebie- Sectumsempra. Spojrzałam na mojego oprawcę i poczułam gulę w gardle. Stał koło mnie Malfoy i patrzył się. Nie powiedział nic, widziałam odsłonięty jego mroczny znak, widziałam potarganą i brudną pelerynę. Bałam się i jednocześnie byłam wściekła. Gdyby różdżka nie wypadła mi z ręki, sądzę, że rzuciłabym na niego jakieś zaklęcie niewybaczalne. Targała mną nienawiść, jakiej dawno nie czułam. Wyparowała, kiedy tylko spojrzałam na jego twarz. Płakał. Łzy leciały mu po policzkach, ale minę miał niewzruszoną. Oczy zapuchnięte o tym swoim unikatowym hipnotyzującym kolorze. I po raz pierwszy w nich coś zobaczyłam, to były uczucia. Ten arystokrata, który zawsze chodził zakryty maską, odsłonił się przede mną. Mimo że czułam, jak życie powoli ze mnie ulatuje i to przez niego, wtedy to nie miało znaczenia. Pragnęłam dowiedzieć się, dlaczego płacze i jakie uczucia on skrywa. Wpatrywałam się w niego, a on z każdą sekundą ujawniał się przede mną coraz bardziej. Widziałam w jego oczach ból, strach, nienawiść, upokorzenie, nadzieję, skruchę. Tak jakby prosił mnie o wybaczenie, przepraszał. Słyszałam to, mimo że nie otworzył ust. Zaczął się do mnie zbliżać, ale dostał jakimś zaklęciem i uciekł. A mnie ogarnęła ciemność.  Kiedy tylko obudziłam się w Skrzydle Szpitalnym poczułam, że mi niedobrze. Szybko wzięłam spod łóżka miskę i zwymiotowałam, pierwszy, drugi, trzeci raz. Potem już nie liczyłam. W pewnym momencie drzwi otworzyły się i przyszedł Harry, Ron i Ginny. Wiewiórka miała porwane ubrania i dużego siniaka pod okiem, ręce jej trzęsły się i nie mogła ustać na nogach. Rudzielec miał zakrwawione rękawy swojej bluzki i zakrwawioną wargę. Najgorzej z nich wyglądał Wybraniec. Zginał się w pół, trzymając za brzuch, oko tak miał opuchnięte, że chyba nic nie widział. Był cały blady i zakrwawiony. To był naprawdę okropny widok. Ron podszedł do mnie i zaczął krzyczeć, że przecież miałam schować się, po czym wtulił we mnie, ocierając łzy.
- Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybyś umarła- to było chyba jego pierwsze zdanie przepełnione jakimiś emocjami względem mnie. Ron nie był typem faceta, który wyraża swoje uczucia. Zaraz po tym wszedł profesor Snape. Odwinął mój bandaż i naszym oczom ukazały się brzydkie rozcięcia, dość głębokie. Na samo wspomnienie, przejechałam po bliznach. Mój cały brzuch miał ślady skutku tego zaklęcia. Wygląda to naprawdę brzydko. Na ten moment nie byłabym w stanie pójść w dwuczęściowym stroju kąpielowym na plaże czy na basen. Nietoperz powiedział mi, ż miałam naprawdę dużo szczęścia, że przeżyłam, bo doszło do zakażenia. Jedyna pamiątka tej wojny to te blizny i pustka w sercu. Gdy wyszłam ze skrzydła Ron ze mną zerwał. Stwierdził, że będąc ze sobą tylko siebie krzywdzimy i on tak nie chce. Chce, żebym była szczęśliwa, cokolwiek i ktokolwiek to szczęście mi da. Mówił mi jeszcze, że nie jest w stanie ze mną zbudować związku. Jestem zbyt przewrażliwiona, izoluje się, nie pozwalam mu zbliżyć do siebie. Powiedział mi także, że zawsze będzie mnie kochać, bo jestem jego pierwszą miłością, najdłuższą, najpiękniejszą i najważniejszą. Sądzę, że myślał, że zacznę krzyczeć i go obrażać, ale nie. On miał rację. W każdej rzeczy. Podeszłam do niego i ostatni raz czule pocałowałam i odeszłam, nie mówiąc żadnego słowa. Dlatego sądzę, że dzisiaj był taki spięty, nie wiedział, jaki mam do tego stosunek i jak zareagowałam na Lavender. Nie przeszkadza mi ona, ja również chcę, żeby był szczęśliwy. Ale czy go kochałam? Nie, raczej nie.
Gdy już wszystkie naczynia były na swoim miejscu i mogłam wreszcie odpocząć, ktoś zapukał do domu. Niepewnie podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
- Profesor Snape?- zadałam pytanie retoryczne.
- Granger?- zapanowała niezręczna cisza, w której miałam wrażenie, że profesor taksował mnie wzrokiem- Wiesz Granger, myślałem, że wojna niszczy ludzi, stają się smutni, zgarbieni, nie dbają o siebie i zapominają o świecie, ale w twoim przypadku jest zupełnie na odwrót. Wyrobiłaś się- chwila zastanowienia i czy właśnie ten nikogo nie chwalący człowiek mnie komplementował i to w taki arogancki sposób? Coś tu nie gra.
- Jeżeli to był komplement, to dziękuję- odparłam niezdecydowanie. Ten tylko uśmiechnął się kpiąco, tak tęskniłam za tym.
- Jest ktoś w domu?- spytał.
- Nie, nie ma. Mogę w czymś pomóc?- spojrzałam na niego wyczekująco, nie wpuszczając do środka. Miałam złe przeczucie.
- Potrzebuję Pottera- zapaliła mi się czerwona lampka.
- A po co panu Harry?- zapytałam podejrzliwie- Wojna skończyła się, zło zostało pokonane, wracamy do odbudowanej szkoły- wyliczałam bezsensowne wydarzenia, patrząc na jego reakcję. 
- Zło nigdy nie będzie pokonane…- szepnął, na co automatycznie wyciągnęłam różdżkę i wycelowałam w niego.
- Kim jesteś? Bo na pewno nie moim nauczycielem od eliksirów- warknęłam. Czy mój pech  nigdy nie skończy się?
- Cóż, najwidoczniej instynkt i tym razem cię nie zawiódł. Mogę wejść do środka, porozmawiamy na spokojnie- o co mu chodzi? Dlaczego i tym razem? Złapałam klamkę jeszcze mocniej.
- Chyba sobie śnisz, że cię wpuszczę do domu. Albo mi powiesz, kim jesteś, albo zaraz będę musiała cię niemiło potraktować.- myśl Hermiona, myśl. Osoba podająca się za Snapa roześmiała się przerażająco.
- Co ty możesz mi zrobić, dziewczynko?- wyszłam przed drzwi i je zatrzasnęłam.
- Po co tu przyszedłeś?- zapytałam spokojnie, przypominając sobie wszystkie zaklęcia używane w pojedynkach.
- Dokończyć zadanie Czarnego Pana. Chciałem zabić Pottera- przełknęłam głośno ślinę i poczułam, jak nogi robią mi się z waty- O tak Hermiono, nie wszyscy Śmierciożercy zostali złapani. Większość z nas ukrywa się, podając za inne osoby. Musimy się chować, żeby normalnie funkcjonować. Wiesz, jakie to uczucie?- podniósł głos.
- Wyobraź sobie, że wiem, bo ostatni rok tak spędziłam, ukrywając się przed wami- nie przerywałam naszego kontaktu wzrokowego.
- Ach, no tak, zapomniałem. Wiedz jedno, ci, którzy zostali, zrobią wszystko, żeby pomścić Czarnego Pana, każdy na was poluje, nie jesteście nigdzie bezpieczni. Ty i twoi przyjaciele zapłacicie za to, co zrobiliście. Mamy tajną broń, którą spotkacie w Hogwarcie. Ta wojna jeszcze się nie skończyła. A szkoda, że taka ładna buźka musi zginąć. Chociaż w sumie możemy się jeszcze zabawić- pogłaskał mnie po policzku. Stojąc niewzruszona, chciałam dowiedzieć się jeszcze jednego.
- Gdzie profesor Snape?
- Spokojnie nic mu nie zrobiłem. Porządkuje sprawy jako nowy dyrektor Hogwartu. Po prostu nie wie, że zabrałem kilka jego włosów i się nie dowie- powiedział, nie zabierając ręki z mojego policzka.
- Dyrektorem?- teraz to do mnie dotarło.
- Zdrajca pobiegł do Ministra Magii i powiedział, że był szpiegiem, żeby pomóc Zakonowi, a ten mając go za jakiegoś bohatera, oddał mu stanowisko dyrektora- powiedział wkurzony. Korzystając z jego nieuwagi, chwyciłam jego rękę i ją wykręciłam, odpychając go od siebie. Syknął i sięgnął po różdżkę, ale ja byłam pierwsza:
- Conjunctivitis*- krzyknął i zasłonił oczy rękoma, na oślep znalazł różdżkę i rzucał jakieś zaklęcia, ale żadne do mnie nie doleciało.
- Ty mała suko! Pożałujesz jeszcze tego. Ty i ta twoja zgraja przyjaciół- i teleportował się. Dopiero teraz poczułam, jak serce mocno mi wali. Usiadłam na ziemi, żeby wyrównać oddech. Wstałam powoli, ale i tak zakręciło mi się w głowie. Nie widziałam sensu, żeby ściągać teraz Harry’ego i resztę, ale poszłam po sowę i napisałam krótki liścik do profesora Snapa, żeby uważał, bo jakiś Śmierciożerca podszywa się pod niego. Wróciłam do pokoju, który dzielę z Ginny i położyłam się. Po 10 minutach obudziło mnie dziobanie w rękę. Była to sowa z małym pergaminem. Odwiązałam go i dałam jej krakersa, a ona odleciała.
Za piętnaście minut na Pokątnej
Severus

Tak się spieszył, że podpisał się oficjalnie- pomyślałam. Poszłam szybko do łazienki i wzięłam prysznic, przebrałam się i wyszłam, żeby teleportować się .

****

Przeszłam przez Dziurawy Kocioł i weszłam do Pokątną. Czułam się nieswojo, dużo osób na mnie zerkało i pokazywało palcami. Sama nie do końca wiedziałam dlaczego. Nagle zobaczyłam grupkę Ślizgonów, więc skręciłam w inną uliczkę. Nie miałam już dzisiaj ochoty na kolejną konfrontację. Rozglądałam się wokół, ale nigdzie nie mogłam dojrzeć profesora. W pewnym momencie ktoś mnie pociągnął do jakiegoś obskurnego pubu, automatycznie wyciągnęłam różdżkę i wycelowałam w przeciwnika, ale jak się okazało był to Snape. Uśmiechnął się ironicznie i tak, to był ten jego charakterystyczny uśmieszek.
- Cieszę się Granger, że masz szybki refleks, ale sądzę, że możesz już opuścić różdżkę, ludzie się patrzą- rozejrzałam się i rzeczywiście było kilka osób, które przyglądały nam się z zaciekawieniem. Ale co im się dziwić, skoro Snape jest starszy ode mnie o co najmniej połowę i jeszcze macham przed nim różdżką. Dziwnie to wyglądało.
- Przepraszam, ale dzisiaj mnie już chyba nic nie zaskoczy- usiedliśmy przy stoliku, który umieszczony został na końcu, w ciemny kącie sali.
- Opowiedz mi, co się stało- tak jak poprosił, zrelacjonowałam mu, co się tam działo. Gdy już skończyłam, odezwał się.
- Jak się domyśliłaś, że ktoś podszywa się pode mnie?
- Bo… - zawiesiłam się – bo prawił mi komplementy- zarumieniłam się lekko. Snape obdarzył mnie ponownie swoim uśmieszkiem.
- Rozumiem a…
- Co teraz będzie?- przerwałam mu.
- A co ma być? Pewnie to jakiś czarodziej, któremu nie było dane zostać Śmierciożercą i wierzy, że Czarny Pan odrodzi się i go nagrodzi.
- Jest tak zdesperowany, że aż podszywał się pod pana i o mało co mnie nie zabił? Jest pan dyrektorem, musi nas pan chronić- podniosłam głos, lekko wzburzona.
- A ty skąd wiesz?- spytał podejrzliwie.
- Powiedział mi ten facet- odpowiedziałam spokojnie.
- Czyli jednak wszystkiego mi nie powiedziałaś- spojrzał na mnie karcąco.
- Chce pan słuchać, że jest pan zdrajcą?- zapytałam, znowu podnosząc głos.
- Jeżeli ma to jakieś znaczenie…
- Sam pan stwierdził, że nie ma, bo to jakiś pomyleniec.
- Nigdy nic nie wiadomo, prawda? A jak na razie uważajcie na siebie. Wasza trójka ma zawsze to szczęście do znajdywania problemów.
- My ich nie szukamy, to one nas znajdują- powiedziałam. Profesor zaczął wstawać i na odchodne rzekł tylko:
- Przykro mi z powodu twoich rodziców. Moje kondolencje- i odszedł, nie odwracając się, a mnie znowu zalała fala bólu. Nieprzytomnie wyszłam z tego pubu i skierowałam się na główną ulicę. Stanęłam na moje nieszczęście naprzeciwko grupki Ślizgonów. Poznałam tam Notta, Parkinson, Zabiniego, Goyla, Crabba i oczywiście Malfoya. Szczerze mówiąc, przestraszyłam się na jego widok, ale jednocześnie byłam ciekawa jego reakcji. Nerwowo rozejrzałam się, myśląc, że mnie jeszcze nie zauważyli. Jednak na marne.
- No proszę, proszę kogo my tu mamy? Królową szlam- zaśmiała się niemal histerycznie Pansy uwieszona na ramieniu Dracona. Spróbowałam ich ominąć, ale zagrodzili mi drogę.
- Nic nie powiesz szlamciu?- znowu jej piskliwy głos. Byłam na skraju wybuchnięcia-krzykiem, płaczem, czymkolwiek.
- Parkinson, uspokój się- dobra, to mnie zaskoczyło.
- Zabini, a ty co? Obrońca szlam? – warczała na niego.
- Koniec już tej wojny, więc daj sobie spokój z tymi szlamami. Każdy z nas ma teraz żałobę, a ty nie podlizuj się tak Smokowi, bo i tak nie wskoczysz mu tym razem do łóżka- reszta Ślizgonów zaczęła krzyczeć symboliczne „u”
- Bardzo śmieszne Zabini, żart ci się wyostrzył. Ja nie zamierzam spędzać czasu w towarzystwie szlam- Blaise pokiwał głową z politowaniem.- Odsuń się ode mnie- zwróciła się do mnie.
- Nie- wszyscy odwrócili się do mnie zdziwieni, bo w sumie nigdy im się nie sprzeciwiałam. Zawsze wolałam się usunąć, jak byłam sama. Dopiero przy Ronie i Harrym czułam się pewniej i potrafiłam im odpyskować, ale sama to nigdy.
- Co powiedziałaś?- spytała oburzona.
- Słyszałaś, nie będę słuchać tak infantylnej osoby- spojrzała na mnie zmieszana- Ach, nie znasz takiego słowa? Cóż wcale mnie to nie dziwi, bo do najmądrzejszych się raczej nie zaliczasz, więc lepiej ty odsuń się z mojej drogi- warknęłam, czując, że zaraz mogę powiedzieć o dwa słowa za dużo. Parkinson stała rozjuszona i wyciągnęła różdżkę, ale ja znowu byłam szybsza i rzuciłam na nią zaklęcie.
- Tarantallegra- i Parkinson zaczęła niekontrolowanie pląsać nogami, krzyczała i piszczała, a wokół zebrało się dużo ludzi i wszyscy zaczęli się śmiać. Ślizgonka rozpłakała się i przestała opierać czarowi.
- Odwróć to zaklęcie- rozkazał mi Malfoy. Przez ten cały czas nic nie powiedział i nawet nie śmiał się wraz z kolegami. Po prostu przyglądał mi się i to było niepokojące.
- Finite- mruknęłam i dziewczyna upadła, Draco podniósł ją i zaczął pocieszać, po czym ją przytulił. Nie wiedziałam, że potrafi być czuły, a tym bardziej w stosunku do Parkinson.
- Pożałujesz tego Granger- powiedział ze stoickim spokojem i odszedł, ciągle obejmując mopsicę. Wszyscy za nim poszli tylko na koniec odwrócił się do mnie Zabini i spojrzał ze współczuciem…


* oślepia ofiarę


Za dużo wyszło mi dialogów, ale były potrzebne. Sami zobaczycie, że w późniejszych rozdziałach nie będzie ich tak dużo (tak sądzę). Hermiona jest tutaj jak na razie buntującą się osobą, nie chce pokazać, że jest gorsza, dlatego woli zaatakować niż stać się znowu ofiarom. Jednakże nie chcę zrobić z niej osoby, która będzie rzucała na Ślizgonów zaklęciami w prawo i w lewo. Tutaj mi było potrzebne, bo chciałam właśnie tak opisać Dracona. Rozmowa z Pansy też nie była zbyt dojrzała, z czego zdaję sobie sprawę. Hermiona dopiero "uczy się", jak przeciwstawiać się Ślizgonom. Czekam na Wasze uwagi i opinie. Rozdział może zawierać błędy stylistyczne i interpunkcyjne, bo zaraz wyjeżdżam, a dopisałam kilka fragmentów. Kolejny w następnym tygodniu, ale nie wiem, kiedy dokładnie, bo wracam w poniedziałek. Pożyjemy, zobaczymy.


13 komentarzy:

  1. Rozdział nie jest aż taaki nudny ;D Podoba mi się twoja Hermiona ! Naprawdę ;> Proszę, powiedz mi że drugi rozdział już niedługo ? *,* Wielbię <3 ~~Little Liar

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się wszystko podoba, ale (tak, mam jedno "ale") źle formułowałaś słowa z "się", ponieważ zamiast napisać "zobaczcie kto się zjawił" napisałaś "zobaczcie kto zjawił się". W tekście wyłapałam jeszcze raz ten sam błąd.
    Poza tym - genialne.
    Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach?:) Z góry dziękuję.
    Weny!
    Buziaki,
    -ceilene
    http://isthatanewgranger-slytherin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, hej. :) Cieszę się, że wreszcie dodałaś pierwszy rozdział, dzięki czemu czytelnicy lepiej mogli poznać Twój styl, chociaż rozdział krótki i właściwie zostało jeszcze dużo do poznania. :)
    Może zacznijmy od początku.
    Błędy. Robisz strasznie dużo błędów wszelakiego rodzaju. Od interpunkcyjnych, stylistycznych, gramatycznych, na literówkach kończąc. Radziłabym Ci oddać tekst do Bety przed publikacją, a przynajmniej sprawdzić go kilkakrotnie samej, żeby przynajmniej wyłapać powtarzające się wyrazy, kolokwializmy czy te głupie acz uciążliwe literówki.
    Po drugie, mieszasz czasy, tzn. raz piszesz w przeszłym, za chwilę w teraźniejszym. Jeżeli już zdecydujesz się na jakiś, bądź mu wierna (jakkolwiek by to nie brzmiało). :P
    Z takich bardziej estetycznych spraw, justuj tekst albo chociażby dodawaj akapity. Ułatwiasz tym samym czytanie i tekst nie zlewa się w jedną, wielką całość.
    Za to bardzo podobają mi się opisy uczuć i emocji. Świetnie, że postanowiłaś wpleść do opowiadania przeżycia wewnętrzne bohaterów, bo jest to czynnikiem ważnym, żeby nie powiedzieć najważniejszym. Chociaż nie. Nie zapominajmy o akcji. :) Piszesz, że „wyszło Ci za dużo dialogów”. Pamiętaj, o nich też nie możesz zapominać, bo są nierozłączną fazą opowiadań.
    Zainteresowała mnie kreacja Hermiony. Całkowicie rozumiem jej smutek, niechęć do życia też, ale czy odwróciłaby się od przyjaciół? Nie sądzę. Rozumiem nawet to, że zerwali z Ronem od razu po zakończonej bitwie, mimo że to lekko naciągane. Niemniej, mam nadzieję, że jakoś logicznie uda Ci się wytłumaczyć fakt, dlaczego ich opuściła, nie włączając żalu po wojnie, bo każdy go czuł i nie uciekł od rzeczywistości. Zauważ, jeżeli piszesz zgodnie z kanonem, że prędzej Ron by zwiał, tak samo jak było w wyprawie po horkruksy. To Hermiona została z Harrym, to ona go wspierała. Zawsze i wszędzie.
    Czy Snape przypadkiem nie umarł? Chyba że piszesz alternatywną wersję wydarzeń, co radziłabym gdzieś zaznaczyć w informacjach na blogu. Tak gwoli ścisłości. :P Zastanawia mnie też moment ze Śmierciożercą pojawiającym się w drzwiach Nory… Jakim cudem i dlaczego? Cóż, miałam jeszcze małe wątpliwości co do spotkania z Draco i jego znajomymi. Proszę, nie wprowadzaj od razu wielkiego uczucia pomiędzy nim i Granger. Nie zamieniaj wielkiej rywalizacji w bezgraniczną miłość. Błagam, stwórz ich relację w całkiem odmienny i niekonwencjonalny sposób…
    Droga Autorko, powiem tak: opowiadanie zapowiada się ciekawie, chociaż i tak najbardziej interesują mnie emocjonalne i wewnętrzne rozterki bohaterów. Największym Twoim problemem oprócz błędów jest brak logiki. Radziłabym przemyśleć wątki po kolei i zastanowić się, co i jak zrobiłabyś na miejscu Hermiony, Harry’ego, Draco, a nawet Severusa. Pamiętaj, że opowiadanie ma być wielką i kompletną całością!
    Na razie się odmeldowuję, pozdrawiam, trzymam kciuki i czekam na kolejny rozdział, w którym (mam nadzieję) choć w minimalnym stopniu dostosujesz się do moich rad. :D
    Ciepło,
    Ew.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uważam, że piszesz świetnie. Już kocham Twoją Hermionę i współczującego Zabiniego. Czekam na następne rozdziały z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział :)
    Widze, że nie tylko ja lubie Severus'a

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojejku, Draco taki troskliwy o Parkinson <3
    Widzę, że wskrzesiłaś sporo osób: Crabbe, Lavender, Snape. No, ale i tak jest dobrze.
    Podoba mi się sposób w jaki tu piszesz. Już od pierwszych rozdziałów jest genialnie i dobrze opisujesz uczucia Hermiony tak, że prawie czuję się nią. XD A to nie trudne, bo miesiąc temu musiałam się za nią przebierać (CZUŁAM SIĘ BARDZO SZLAMOWATO!!!!) , ale to nie ważne.
    Czekam na nowy rozdział, życzę weny i zapraszam cię do mnie (linka wstawiam do spamownika) ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajnie piszesz :) zapowiada się bardzo ciekawie, będę czytać!

    Zapraszam Cię na moje nowe Dramione:
    http://ciemna-strona-dramione.blogspot.com/
    Twoja opinia byłaby dla mnie bardzo ważna :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award :) Więcej informacji na moim blogu :* http://pamietnikcamile.blogspot.com/

    Pozdrawiam
    Camile

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej masz zamiar kontynuować blog?

    OdpowiedzUsuń
  10. Podłączam się pod pytanie powyżej. Mam nadzieję, że nie zrezygnowałaś z pisania? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Siemka :D
    Zainteresowałaś mnie ;)
    Jestem cholernie ciekawa tej broni w Hogwarcie i Komnaty Tajemnic...
    Zajrzę jeszcze :)
    Ale fakt faktem błędów robisz sporo
    Nauczysz się:*
    Zapraszam też do mnie, ale nie o HP
    itsmylifedontyouforget.blogspot.com
    Jeśli mnie odwiedzisz, proszę o komentarz :D
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. Za dużo dialogów? Jej, ja tyle nie umiem z siebie wykrzesać. Idę dalej :)

    OdpowiedzUsuń